2015-06-14
Tuż przed długim weekendem, dokładnie w Dzień Dziecka, klasy IA i IIC postanowiły aktywnie spędzić 3 dni w górach. Mieszkaliśmy w Zawoi, ale to Babia Góra była naszym celem. Pierwszego dnia, dla przyjemności i małej rozgrzewki, zwiedzaliśmy okolicę.
W czasie 3 –godzinnego spacerku dotarliśmy do wodospadu Mosorne z krystalicznie czystą i orzeźwiająco chłodną wodą. Podejście nie było łagodne, a po drodze liczne strumyczki i kałuże, co stanowiło już pierwszy test wytrzymałościowy.
„Klasa I A w drodze nad wodospad Mosorne”„Klasa II C w drodze nad wodospad Mosorne”Jednakże, najważniejszy był kolejny dzień – wtorek, 2 czerwca; wtedy nasza 40 osobowa grupa zdobyła kolejno szczyty: Sokolnica (1367m n.p.m.), Kępa (1521m n.p.m.), Gówniak (1617m n.p.m.) i najważniejszy – Diablak (1725m n.p.m.). Początek, trzeba przyznać, był ciężki, zatrzymywaliśmy się co 10 minut, aby napić się trochę wody i „odsapnąć”. Od Sokolnicy było już łatwiej, szlak był urozmaicony, także pod względem widoków. Przez większość czasu pogoda dopisywała, więc nie było osoby, która miałaby na sobie coś innego niż T-shirt (zdarzały się też egzemplarze w krótkich spodenkach). Z „Kępy” do „Gówniaka” dotarliśmy w niecałą godzinę, tam krótki odpoczynek, regeneracja sił i oczywiście chwila na robienie zdjęć. Od tamtej pory nikt nie zwalniał tempa, bowiem najwyższy szczyt Babiej Góry był już w zasięgu wzroku. Najpierw, trzeba było przejść po... śniegu; niestety był on zbyt twardy, aby móc ulepić śnieżkę. Dodatkowo każdy tylko uważał, żeby się nie poślizgnąć. I nareszcie – Diablak... ledwo nacieszyliśmy się zdobyciem szczytu, a tu zaczął padać deszcz, wokół słychać było grzmoty, a ktoś nawet zauważył burzowy piorun. Zaczęła się wędrówka w dół, która nie była już tak łatwa i przyjemna, bo schodziło się najpierw po różnokształtnych głazach, a potem po skalnych schodach. Wiele, wiele stopni skalnych później dotarliśmy do (upragnionego przez wszystkich) schroniska na Markowych Szczawinach – był to czas na zrzucenie z pleców plecaka, dłuższy odpoczynek, a także okazja na zjedzenie czegoś ciepłego. Stamtąd droga była już prosta i około godziny 16 byliśmy ponownie w naszym pensjonacie Silver. Jednak to nie był koniec wrażeń, wieczorem zrobiliśmy ognisko, piekliśmy kiełbaski, a przy okazji śpiewaliśmy naszej koleżance z IIC „sto lat” z okazji 18-tych urodzin.
Środa, 3 czerwca: wszyscy od rana się pakują, po śniadaniu, każdy już siedział w autokarze gotowy do powrotu..., ale nie tak szybko, bo po drodze mieliśmy jeszcze przystanek - Muzeum Browaru w Żywcu. Spędziliśmy tam ponad godzinę poznając historię tego niezwykłego miejsca i przenosząc się w czasy arcyksięcia Albrechta Fryderyka Habsburga.
Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i tak nasza wycieczka dobiegła końca.
Autorka: Ola Niemiec, kl. II C
I LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCE
tel/fax |
Zespół
Anna Piotrowska |
I Liceum Ogólnokształcące im. Feliksa Fabianiego
w Radomsku
2011 - 2025